Marek Mulica – trener psów,
behawiorysta & petsitter

O mnie

Moja historia z psami zaczęła się dość wcześnie i przewrotnie, ponieważ mimo, że od mojego urodzenia w domu nie było psa, to kontakt z psami sąsiadów miałem ogromny. Na tyle duży, że pierwszym kontaktem z psem jaki pamiętam, to wyżeł weimarski na mojej twarzy gdy miałem około trzy cztery lata. Powodem było wymachiwanie przeze mnie patykiem, który zadziałał na psa jak płachta na byk i wiadomo co było dalej, zderzenie czołowe. Po tym incydencie na szczęście nie zraziłem się do psów, a wręcz się nimi zaraziłem. Zainteresowałem się nimi do tego stopnia, że około 2 lata później w moim domu pojawił się mój pierwszy pies.

Skubi, bo tak miał na imię, był jamnikiem. Odratowanym z klatki schodowej jednego z bloków Wrocławia, komuś nie pasował i został porzucony. Początki były cudowne – podekscytowany ja, cieszący się, że będę miał przyjaciela niczym z kreskówki. Były spacerki, zabawy, bieganie, sanki, rowery… Czar jednak prysł po upływie około 2 lat kiedy to niesprawiający zbyt wielu problemów jamniczek zaczął pokazywać pazur. Zaczęło się gryzienie, warczenie i uciekanie. Cała moja rodzina wraz ze mną nie wiedziała, dlaczego nagle zachowanie psa uległo tak diametralnej zmianie.

Teraz z perspektywy czasu widzę błędy. Głównie w naszym zachowaniu. Brak odpowiedniego podejścia, wychowania, czy zrozumienia. Kiedy to po prostu nie potrafiliśmy porozumieć się z naszym Skubim, nie wiedzieliśmy czego oczekuje i czego potrzebuje, a o czymś takim jak sygnały, które nam wysyła nie mieliśmy bladego pojęcia, może oprócz tych najbardziej oczywistych i ostatecznych.

Na moje i mojej rodziny usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że były to zupełnie inne czasy. Dwadzieścia lat temu nikt nie wiedział, że jest taki zawód jak behawiorysta, a szkolenie psów kojarzyło się jedynie z tym w policji. Teraz nauka i wiedza o naszych najlepszych czworonożnych przyjaciołach poszła znacznie, ale to znacznie do przodu. Z totalnego psiego ciemnogrodu wkraczamy w okres, kiedy to prawie każdy z nas jeszcze przed zakupem psa myśli o jego szkoleniu. Okres, w którym z psami chodzimy do restauracji, pracy i jeździmy na wakacje. Okres, w którym pies po nauczeniu się jego języka i poświęcenia mu trochę czasu, staje się niezastąpionym członkiem naszej rodziny. Jednak, żeby tak było, a pies nie sprawiał problemów, potrzeba wiedzy, którą chętnie chcę się z Tobą podzielić.

Metody szkolenia

Każdy pies jest moim zdaniem inny, więc i do każdego psa staram się dotrzeć inaczej oraz indywidualnie. Opiekunowie, środowisko, w którym żyje pies, to ile czasu się mu poświęca oraz jego pochodzenie i rasa sprawiają, że ciężko skupić się na jednej metodzie szkolenia.

Bazuję jednak na popularnej, skutecznej i przyjemnej tzw. „metodzie pozytywnej”. Polega ona na wzmacnianiu w psie tych zachowań, których od niego oczekujemy, a wygaszaniu tych które są niepożądane. Do tego używamy właśnie pozytywnych wzmocnień. Za pośrednictwem nagrody w postaci smakołyka lub zabawki, utrwalamy w psie jego dobre zachowania, a te złe, te, których nie chcemy widzieć, pozostawiamy bez naszej reakcji lub zabieramy dostęp do motywatora.

Jeśli jednak trafi się pies trudny, charakterny, silny fizycznie i będę widział, że metody polegające na „głaskaniu” i „ciągłym nagradzaniu” nie skutkują, to zaproponuję presję i podniesiony ton głosu, tak by dotrzeć do psa, lecz nie stłamsić go, tylko pokazać, że dane zachowanie mi się nie podoba.

Podczas szkoleń w odróżnieniu od niektórych wrocławskich „behawiorystów” nie używam kolczatek, dławików, kantarów, ani innych dziwnych wymysłów sprawiających ból naszym czworonogom. Proszę się więc uzbroić w dużą saszetkę wypełnioną po brzegi frykasami…

Kontakt

507 193 999

markowepsy@gmail.com

nr konta:

64 1160 2202 0000 0004 5809 4180

NIP: 8961591874

REGON : 385167977

Osiągnięcia!